poniedziałek, 1 września 2014

I: New York City.

  Kiedy ma się dwadzieścia jeden lat i dopiero osiągnęło się właściwą pełnoletność, samodzielne życie w wielkim mieście napełnia ekscytacją, która objawia się drżeniem całego ciała oraz przyjemnym mrowieniem w brzuchu, podobnym do tych przysłowiowych motylków w przypadku zakochania.
  Wraz z Ari oraz Theą z niecierpliwością czekałyśmy na osiemnaste urodziny Fanny, aby i ona mogła uwolnić się z "naszego więzienia dla nieletnich". To właśnie ona była najmłodszą z nas i do domu dziecka trafiła najpóźniej. Oczywiście mogłyśmy na nią nie czekać, mogłyśmy przeprowadzić się wcześniej, wspólnie jednak ustaliłyśmy, że najlepszą opcją i jednocześnie wyjątkowym dla nas i naszej przyjaźni momentem, będzie wspólna przeprowadzka, jak i rozpoczęcie nowego życia.
  Na wspomnienie początku tego dnia do mojego serca wciąż napływa ciepłe uczucie oraz wielka miłość. Wtedy byłyśmy po prostu szczęśliwe. Mój brat wraz z przyjacielem pomogli nam wcześniej wynająć mieszkanie i załatwić jakieś podstawowe umeblowanie, które miałyśmy zobaczyć dopiero południem, pierwszego dnia w NYC.
  Był ciepły, późny poranek, w wagonie pociągu rozlegały się głośne rozmowy pasażerów. Dwie kobiety siedzące tuż za mną oraz Theą, głośno rozmawiały na temat swoich pociech, pękając z dumy, ponieważ Kathleen była najlepsza z Angielskiego i nauczycielka wróżyła jej świetlaną przyszłość pisarską, za to Andy okazał się być matematycznym geniuszem, właśnie tego dnia miał pojechać na konkurs, który na pewno wygra. Kilka siedzeń z tyłu młoda para omawiała szczegóły związane z tortem weselnym, aby w cukierni do której jechali, złożyć zamówienie jak najszybciej, a po tym na spokojnie obejrzeć kościół w którym miała się odbyć ceremonia zaślubin. Na naszej wysokości, w miejscach po przeciwnej stronie, mężczyzna ubrany w dobrze dobrany, czarny garnitur, pisał coś na komputerze, przez słuchawkę bluetooth prowadząc rozmowę z klientem, który najwyraźniej nie był zadowolony z usług firmy. W to wszystko idealnie wkomponowywał się zapach świeżo parzonej kawy, przyjemnie łaskoczący moje nozdrza. Spojrzałam na przyjaciółki. Ari prowadziła rozmowę z Fanny o tym co planują robić przez najbliższe kilka dni, co chwilę obie cichutko chichotały, zaś Thea siedziała przy oknie wpatrując się w szybę z czarnymi, dużymi słuchawkami na uszach. Pomimo, że starała się to ukrywać, widziałam jej niepokój, zmieszany ze smutkiem, zbliżyłam się do niej i przytuliłam kobietę delikatnie. Ona odwróciła wzrok w moją stronę, a na jej ustach pojawił się blady uśmiech. Cienka linia porozumienia między nami po raz kolejny zadrżała: "Wszystko w porządku" - Przekazała. Ari spojrzała na nas ukradkiem, starając się wciąż uczestniczyć w rozmowie z Fanny, widać było, że miała poczucie winy, niewielkie, ale miała. Nawet jeśli Thea oficjalnie przyjęła jej przeprosiny, Ari wciąż nie mogła uwierzyć, że całkowicie wyzbyła się złości, po tym jak ta zaczęła być w oficjalnym związku z Levim, mimo iż wiedziała, że Thea jest w nim zakochana i on w pewnym stopniu odwzajemniał jej uczucia,
   - Niedługo nasza stacja, powinnyśmy się zbierać. - Powiedziała Fanny po kilku minutach ciszy, kiedy zauważyła że Arielle całkowicie wyłączyła się z rozmowy.
  W odpowiedzi na jej słowa spojrzałam na zegarek - miała rację. Łokciem szturchnęłam Theę, która od razu zdjęła słuchawki spoglądając na mnie.
   - Fanny ma rację, powinnyśmy się pakować dziewczyny, zaraz wychodzimy. - Przytaknęłam przyjaciółce w odpowiedzi na jej słowa, po czym wzięłam swoją torbę do której włożyłam biały telefon oraz grubą książkę, którą właśnie czytałam, pt. "Złodziejka książek".
  Moje przyjaciółki również zaczęły się pakować. - Gazety, telefony, napoje oraz słuchawki. - Te rzeczy leżały na stoliku przed nami powyciągane, teraz trzeba było je pochować. Po kilku minutach wszystkie byłyśmy już gotowe, wzięłyśmy nasze torby i skierowałyśmy się do wyjścia, gdzie stałyśmy przez kolejną chwilę przy drzwiach czekając, aż pociąg się zatrzyma.
  Gdy wysiadłyśmy na stacji Levi wraz ze swoim przyjacielem już na nas czekali, tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważyli, że pociąg nadjechał już jakiś czas temu, czekałam na ich reakcje kilka sekund, po czym uniosłam rękę w górę.
   - Levin! - Zawołałam brata, kiedy mój głos dotarł do jego uszu, rozejrzał się, aby mnie znaleźć i ruszył w naszym kierunku.
   - Viva, cześć. - Powiedział z uśmiechem, przytulając mnie na przywitanie.
  Wychowywaliśmy się w jednym domu dziecka, dlatego też byliśmy bardzo zżyci, nawet jeśli od kilku lat on żył tu w mieście oddalonym o kilometry od niewielkiej miejscowości, w której znajdował się dom dziecka. W momencie kiedy odsunął się ode mnie, przywitał się z Fanny oraz Theą i porwał Ari w ramiona. Ja jednak przestałam na to zwracać uwagę i zbliżyłam się do drugiego z mężczyzn, ponownie delikatnie się do niego przytulając.
   - Cieszę się, że Cię widzę, dawno się nie widzieliśmy. - Powiedziałam z uśmiechem, wdychając zapach jego perfum w których grejpfrut łączył się z innymi nutami zapachowymi w których między innymi wyczuć można było trawę cytrynową, mandarynkę oraz imbir. Tworząc przyjemną kompozycję.
   - Ja również się cieszę, młoda. Tęskniłem za Tobą. - Odpowiedział swoim głębokim głosem o ciepłej barwie mężczyzna.
  Cała nasza trójka: on, Levi oraz ja, znaliśmy się od narodzin, jeszcze wtedy, kiedy nasi rodzice żyli.
   - Dziewczyny! - Odsunęłam się od mężczyzny i spojrzałam na moje przyjaciółki. - To jest nasz przyjaciel, mój i mojego brata. Raphael, ale wszyscy znajomi mówią do niego po prostu Sol. A to...    - Powróciłam wzrokiem do Raphaela, ponownie zwracając się do niego. - Są moje najlepsze przyjaciółki z bidula. Fanceen do której mówimy pieszczotliwie Fanny oraz Anthea, czyli po prostu Thea. - Przedstawiłam ich sobie wesoło.
  Sol uścisnął dłonie dziewczyn, odwzajemniając mój, jak i ich uśmiechy. Arielle znał już od jakiegoś, ponieważ kilka razy przyjechała tutaj do Levina na parę dni.
   - Dobra dziewczyny, idziemy, nie będziemy tutaj sterczeć. - Powiedział w końcu Levi, kiedy już zdołał odkleić się od ust Ari, wszyscy spojrzeliśmy na niego przytakując i ruszyliśmy do wyjścia z dworca.
  Razem z Sol'em oraz Theą na miejscu byliśmy jako pierwsi. Fanny z Ari oraz Levi'm zgubili się gdzieś po drodze. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy przestali jechać za nami. Wyglądało na to, że mieliśmy trochę czasu, więc wyszliśmy powolnie z auta i stanęliśmy pod wysokimi, ciężkimi drzwiami do jednej z bram - naszego nowego domu. 
   - Chcecie już wejść, czy wolicie poczekać na resztę? - Zapytał Sol, pokazując nam klucze do mieszkania. Spojrzałam na blondynkę pytająco, a ona w odpowiedzi wzruszyła ramionami, odwzajemniając moje spojrzenie. 
   - Myślę, że poczekamy na resztę. To ważny moment dla nas wszystkich. 
   - Jak wolicie, ja mam czas, Blair wyjechała na konferencję, więc i tak nie mam co robić sam w domu. 
   - W takim razie z Levim zostaniecie z nami, musimy nadrobić wszystko, tak dawno się nie widzieliśmy. No i musisz też poznać troszkę lepiej moje przyjaciółki. Prawda, Thea? - Powiedziałam pewnie, szukając potwierdzenia swoich słów w przyjaciółce. 
   - Jasne. Nie chcę zostać sama. - Odpowiedziała blondynka, opierając się o ścianę. W tym samym czasie pod budynek podjechało czarne auto mojego brata, kiedy zaparkował wszyscy z niego wysiedli. Arielle w rękach trzymała dwie reklamówki z Chińskiej knajpy, Fanny miała jedną z chipsami oraz innymi przekąskami, zaś mój brat trzymał w rękach kilka czteropaków piwa. 
   - Przykro mi Sol, nie wrócisz do domu płakać za Blair, trochę Cię tutaj potrzymamy. - Powiedział z przekąsem Levi, przy czym uśmiechnął się szelmowsko. Zaśmiałam się cichutko, spoglądając na brata. 
  - Właśnie mówiliśmy o tym, że musimy spędzić trochę czasu razem. - Powiedziałam spoglądając na Anthea'ę, która przytaknęła mi ciepłym uśmiechem. 
  - Dobra, koniec gadania, idziemy na górę. Musimy pokazać wam mieszkanie. - Przerwał nam Sol i otworzył drzwi, weszliśmy wszyscy, po czym skierowaliśmy się na górę, budynek sam w sobie nie był wysoki, miał pięć pięter, my mieszkałyśmy na samej górze. Sol włożył klucz w drzwi, po czym odwrócił się do nas. - Dziewczyny, jestem projektantem wnętrz, chciałem urządzić wam świetne miejsce do mieszkania i mam nadzieję, że mi wyszło. Niestety nie znałem was, wiec nie wiem czy sypialnie będą w waszym guście, mam nadzieję, że tak, kierowałem się wskazówkami Vivy. - Wytłumaczył, dopiero wtedy znowu zaczął otwierać drzwi.
  Z klatki wchodziło się od razu do salonu, połączonego z aneksem kuchennym, który oddzielony był od pokoju dziennego wysoką, mleczno-białą szybą, którą można było przesuwać tak, aby zasłonić kuchnię albo odsłonić. Głównym kolorem w mieszkaniu była biel kuchnia i pokój dzienny były właśnie w tych kolorach - ściany jak i meble. Jedynie dodatki były w kolorze pudrowego różu. Mieszkanie było eleganckie, urządzone z dobrym smakiem. Ponieważ w tym miejscu nie było jadalni, Raphael wkomponował stół do kuchni w miejscu, w którym, w nowoczesnej kuchni mogłaby mieć miejsce wyspa kuchenna. Wszystkie cztery białe drzwi do sypialni były zamknięte, a na nich wisiały tabliczki z naszymi imionami - Na moich wisiała biała tabliczka z zielonym napisem "Genevieve", obok z niebieskim "Anthea", a następnie karmazynowy "Fanceen" z kolei naprzeciw ostatniego pokoju czarny napis "Arielle". Zostawiliśmy jedzenie oraz piwo na stole, po czym wszystkie skierowałyśmy się do swoich pokoi. Kiedy otworzyłam drzwi do mojego, wszedł za mną Raphael, widząc to miejsce wzięłam głębszy wdech, było piękne. Meble, ściany oraz podłoga były białe. Jednak wszystkie dodatki, takie jak wazoniki, zasłony, narzuta na łóżko oraz świeczki były w jasnym odcieniu zielonego. Biały kominek, na którym znajdowały się zielone świeczki, stał przy ścianie pomiędzy dwoma sporymi szafami, przy ścianie na przeciwko stało łóżko, a przy nim dwie szafki nocne. Po lewej stronie, przy drzwiach wejściowych znajdowała się niewielka toaletka. Pokój nie był zagracony i to mi się podobało, usiadłam na łóżku rozglądając się. Sol usiadł obok mnie z delikatnym uśmiechem. 
   - I jak wrażenia? 
   - Podoba mi się, nigdy nie miałam własnego pokoju, a już na pewno nie tak ładnego, dziękuję. - Pokiwałam głową przytakując samej sobie, po czym złożyłam na policzku przyjaciela delikatnego buziaka. 
   - Cieszę się, ze Ci się podoba. Pokoje dziewczyn są podobne, nie miałem zbyt wielu funduszy na remont i meble.
   - Wiem i tak zrobiłeś dużo. Dziękujemy. Nie byłyśmy w stanie zebrać więcej. 
   - Rozumiem, nie musisz mi tłumaczyć, znam waszą sytuację, dlatego też mówiąc językiem prawników moja praca była pro bono, dbajcie o to mieszkanie. 
   - Tak będziemy robić. - Powiedziałam z uśmiechem w tym samym momencie do pokoju wszedł Levi,  
   - I jak wrażenia? - Zapytał wesoło spoglądając na mnie.
   - Super. Słuchaj muszę z Tobą porozmawiać, 
   - W takim razie ja wyjdę. - Powiedział Raphael, po czym wstał z mojego łóżka i wyszedł zamykając za sobą drzwi. 
   - O czym chcesz rozmawiać. 
   - Wiesz, Ari dopiero parę dni temu powiedziała T, o tym, że oficjalnie jesteście parą. - Zaczęłam po chwili ciszy, nie wiedziałam jak zebrać myśli i powiedzieć mu o wszystkim. - Po tym tygodniu kiedy tutaj przyjechałyśmy z Theą na urlop, poszukać pracy, ona była i wciąż jest Tobą zauroczona, a Ty zacząłeś chodzić z Arielle, chociaż ta wiedziała o uczuciach naszej T. Zraniła ją przyjaciółka i Ty, nie wierzę, że tego nie wiedziałeś. 
   - Nie wiedziałem. - Westchnął cicho mężczyzna, przez chwilę milczał zamyślony. - Też do niej coś czułem, ale później przyjechała Arielle i powiedziała mi, żebym się nie łudził, bo Anthea nic do mnie nie czuje, ma już na oku kogoś innego, a później zawróciła mi w głowie.  
   - Niemożliwe, musiałeś coś źle zrozumieć, Ari wiedziała o uczuciach Thei już przed przyjazdem tutaj. W każdym razie to nieistotne, proszę porozmawiaj z T. - Powiedziałam spokojnie, a na moje usta wpłynął ponowny uśmiech. Levi więcej się nie odezwał. 
   - Postaram się. - Powiedział na koniec rozmowy.
  Z salonu dochodziły do nas dzwięki głośnych rozmów, oboje wyszliśmy z pokoju. Sol z dziewczynami siedzieli przy stole jedząc i rozmawiając. Od razu dosiadłam się do stołu i również zaczęłam jeść, po podróży byłam już naprawdę głodna i nieco zmęczona. Cały wieczór rozmawialiśmy przy piwie. A później zaczęliśmy oglądać film, Raphael jeszcze przed końcem postanowił wyjść. Odprowadziłam go do drzwi, aby się pożegnać, jeszcze dobrze nie zdążyłam ponownie zamknąć drzwi, kiedy usłyszałam głos Arielle pełen goryczy.
   - Szmata! Nie możesz sobie odpuścić, musisz starać się go odbić, prawda?! 
   - Ja jestem szmatą?! Naprawdę ja?! To Ty jesteś fałszywą dziwką. Dobrze znałaś moje uczucia!    - Wykrzyczała w końcu Thea to co chciała powiedzieć od początku.
  "Nie mogę się wtrącać", powiedziałam do siebie w myślach, po czym pokiwałam przecząco głową do Fanny, że nasza interwencja wcale nie jest potrzebna. Tą sprawę muszą rozwiązać między sobą. Od słowa do słowa dyskusja była coraz głośniejsza i coraz gorsza, a ja starałam się nie zwracać na nią uwagi. W końcu musiało do tego dojść, między nimi nazbierało się zbyt wiele złej energii. Ponieważ mój pokój, był tuż obok pokoju Thei w którym miała miejsce cała sytuacja z łóżka słyszałam każde słowo. 
   - Wiecie co? Ja mam dość, wychodzę. Ty Thea jesteś niesprawiedliwa, nie powiedziałaś mi o tym co czujesz, nie miałem obowiązku czekać na Ciebie, nawet jeżeli Ari tutaj namieszała i faktycznie była fałszywa. Nie chcę dłużej w tym uczestniczyć, sorry T, ale to sprawa między Tobą, a Arielle. A Ty, przemyśl swoje zachowanie, bo zrobiłaś ze mnie idiotę, Sunset i naruszyłaś zaufanie i moje, i Thei. - Odezwał się w końcu Levi, wychodząc z pokoju, a później z mieszkania trzaskając drzwiami, za nim wybiegła Ari, nawet nie ukrywając swojego płaczu, który był tak paniczny, że szlochała przy nim niczym dziecko...
________
Witam.
Jeżeli ktoś tu zagląda, jestem naprawdę szczęśliwa.
Blog postał, żebym mogła nauczyć się pisać i doszlifować moją umiejętność, a i dlatego, że chciałam się przekonać czy potrafię zainteresować kogoś moim opowiadaniem.
Czekam na wskazówki oraz konstruktywną krytykę i z góry dziękuję. :)
P.S. Nie do końca jestem zadowolona z pisania w pierwszej osobie, zastanawiam się czy w następnych rozdziałach nie zacząć pisać w trzeciej osobie, sama nie wiem... Liczę na wasze opinie. -.^